Jak czytamy w kolejnym już komunikacie prasowym na ten temat, przygotowanym przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, liberalizacja ustawy wiatrakowej to szansa na ponad 41 GW mocy w wietrze do 2040 roku. Pierwsze projekty mogą powstać już za 2-3 lata, ale to 2030 rok może być przełomowy dla rozwoju inwestycji wiatrowych na lądzie.
Projekt przede wszystkim znosi raz na zawsze tzw. regułę 10H, która w najbardziej rygorystyczny sposób w Europie ogranicza rozwój energetyki wiatrowej. Po drugie, wprowadza zmianę lokalizowania energetyki wiatrowej od obszarów zabudowanych z 700 metrów na 500 metrów. I po trzecie, wprowadza uproszczenia, które powodują szybszą realizację projektów, tak zwane równoległe procedowanie procedury środowiskowej i planistycznej. To spowoduje, że będziemy mogli te inwestycje realizować nawet 1,5-2 lata szybciej – zaznacza Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Administracja rządowa – czy z prawa czy z lewa – przyzwyczaiła nas już do swojego „charakterystycznego” tempa pracy i do tego, że jak mówi, że szybko uchwali nowe zapisy to, to „szybko” jest tylko na poziomie werbalnym. Praktyka pokazuje, że młyny rządowe mielą powoli. I tak jest również w tym przypadku. Niektórzy jednak ciągle się temu dziwią. Czytamy w komunikacie PSEW, że ostateczne efekty zależą jednak od tempa procesu legislacyjnego, a później – wydawania pozwoleń dla budowanych wiatraków.
Nawet po wejściu w życie ustawy odległościowej 19 GW do 2030 roku mogą okazać się zbyt optymistyczne, jeśli rząd nie wprowadzi unijnej dyrektywy dot. energii odnawialnej. Dyrektywa RED III ma za zadanie przyspieszenie procesów administracyjnych i wydawania pozwoleń dla inwestycji wiatrowych, co skróci proces do 2-3 lat. Obecnie permitting trwa w Polsce nawet 5-7 lat i stanowi jeden z najdłuższych w Europie – twierdzi Weronika Walasek z PSEW
Na pytanie czy faktycznie energia z wiatru jest tańsza niż ta np. z węgla toczy się ostatnio debata i to nie tylko krajowa. Dla PSEW sprawa jest jednak oczywista. O ile twierdzenie, że “turbiny wiatrowe są obecnie uważane za najbardziej przyszłościowe źródło zielonej, czystej energii” nie jest zbyt kontrowersyjne, o tyle kolejne zdanie wyrażone w komunikacie PSEW już nie jest takie oczywiste. Otóż wg zwolenników energii z wiatru, wiatraki “mogą rozwiązywać skutecznie problemy związane ze wzrostem cen prądu – zarówno na poziomie gospodarstw domowych, jak i w skali całych państw”. Oczywiście, żeby to było możliwe trzeba spełnić kilka warunków w tym m.in. zmniejszyć odległość minimalną wiatraków od zabudowań do 500 m., uprościć proces inwestycyjny, skrócić procedury czy ułatwić przyłączenia do sieci. Przeciwnicy takich rozwiązań mówią z kolei, że budowa wiatraków jest zbyt droga, szkodzi środowisku, a energia pozyskana w ten sposób jest niestabilna.
Jak pokazują analizy PSEW każdy gigawat zainstalowanej energii z lądowych farm wiatrowych to cena energii niższa o ponad 9 PLN za megawatogodzinę (MWh). To oznacza, że bez niezbędnych inwestycji wzrost PKB Polski w 2030 roku będzie o 0,2% niższy przez sam fakt, że energia elektryczna kosztować będzie o ponad 55 PLN/MWh więcej (w tym roku: ponad 9 PLN/MWh więcej) – dodaje Weronika Walasek z PSEW
Dalsze losy ustawy wiatrakowej w kontekście przyszłości polskiego sektora energetyki wiatrowej na lądzie będą jednym z głównych tematów tegorocznej Konferencji PSEW2025. Jubileuszowa, 20. edycja wydarzenia odbędzie się 10-12 czerwca w Świnoujściu. Liczne debaty pozwolą kompleksowo omówić najnowsze zmiany w przepisach oraz ich realne przełożenie na ambitne plany rozwoju lądowej energetyki wiatrowej w obliczu pojawiających się na horyzoncie szans i wyzwań. Konferencja PSEW gromadzi uczestników z całego świata, w tym najbardziej cenione nazwiska polskiej i europejskiej sceny politycznej, decydentów, ekspertów i naukowców.
To także spotkanie największych graczy sektora wiatrowego oraz przedstawicieli biznesu OZE, którzy napędzają polską transformację energetyczną.
Źródło: PSEW
Opracowanie: Tomasz Klek
telefon: 732722915
mail: kontakt@dolinaoze.pl
Administracja rządowa – czy z prawa czy z lewa – przyzwyczaiła nas już do swojego „charakterystycznego” tempa pracy i do tego, że jak mówi, że szybko uchwali nowe zapisy to, to „szybko” jest tylko na poziomie werbalnym. Praktyka pokazuje, że młyny rządowe mielą powoli. I tak jest również w tym przypadku. Niektórzy jednak ciągle się temu dziwią. Czytamy w komunikacie PSEW., że: ostateczne efekty zależą jednak od tempa procesu legislacyjnego, a później – wydawania pozwoleń dla budowanych wiatraków.
Nawet po wejściu w życie ustawy odległościowej 19 GW do 2030 roku mogą okazać się zbyt optymistyczne, jeśli rząd nie wprowadzi unijnej dyrektywy dot. energii odnawialnej. Dyrektywa RED III ma za zadanie przyspieszenie procesów administracyjnych i wydawania pozwoleń dla inwestycji wiatrowych, co skróci proces do 2-3 lat. Obecnie permitting trwa w Polsce nawet 5-7 lat i stanowi jeden z najdłuższych w Europie – twierdzi Weronika Walasek z PSEW